piątek, 19 lipca 2013

NARODZINY...

        Każda istota na ziemi przechodzi przez tak zwany cud narodzin, ja oczywiście też, ale nie bójcie się nie będę się rozpisywał gdzie i jak się urodziłem. Zajmę się moimi "narodzinami" w pasji, tym co mnie ukształtowało i ruszyło w teren.
       Szczęściem okazało się urodzić w rodzinie mieszanej, z jednej strony moja Babcia - autochtonka, urodzona w Wałbrzychu i od pokoleń rodowita jego mieszkanka, podczas zawieruchy wojennej pracowała w hufcach pracy dla dziewcząt niemieckich jako kontroler biletów na tramwajach linii Gliwice - Katowice, składała moździerze w Raszowie aby końcem wojny trafić do Głuszycy do gospodarstwa ogrodniczego - tak właśnie tego owianego tajemnicą za którym znajdowały się "ponoć" wejścia do sztolni... (ogrodnik przy zakładach przemysłu bawełnianego nr 1 w Głuszycy). Babcia po wojnie zamieszkała w Głuszycy. To właśnie Babcia opowiedziała mi jak wyglądało wkroczenie wojsk radzieckich na ziemie wałbrzyskie (pamiętam jeszcze jak dobrych naście lat temu z niedowierzaniem słuchali mnie koledzy "poszukiwacze" i "historycy" jak mówiłem, że wojsko wkroczyło do Wałbrzycha w przeddzień zakończenia wojny - wtedy nikt mi nie wierzył)
       Wielki wkład w poznanie historii Gór Sowich miał mój Tata, który sam mi pokazał w dziecięcych latach parę ciekawych "rzeczy" w lesie i do tego opowiadał wspomnienia mojego dziadka byłego więźnia AL "RIESE", który miał szczęście przeżyć, wolność spotkała Go w oddziale szpitalnym w Kolcach - obecnie byłe zakłady "INDRIANA" Dziadek trafił do Riese jako więzień początkowo zarejestrowany w obozie w Oświęcimiu, przeniesiony do Gross-Rosen. Tata chyba miał największy wkład, bo do tej pory nie zapomnę obietnic Jego:" jak będzie pogoda to zaprowadzę Cię na "wyrzutnię rakiet" na "piaskownię" na "kolano"-ale tu uważaj bo jest pełno amunicji wszelkiego kalibru ("kolano" ostry zakręt w prawo za pięcioma stawami ) a jak chodziliśmy na grzyby na "Zimną Wodę" zawsze słyszałem tam nie idź bo tam są "dziury" i możesz z nich nie wyjść...
Na co przyszło takie gadanie 12-to latkowi - tym bardziej chciałem zwiać z domu do lasu i sprawdzić te "dziury" i znaleźć jakąś amunicję - to były moje "narodziny" . Dzięki Tato - to przez Ciebie zostałem leśnikiem i jeszcze więcej mogłem odkryć i poznać "nasz las" od podszewki - jak mało kto.
    Ostatnią osobą która znacznie przyczyniła się do powstania mojej pasji był drugi dziadek - maniak historii, a dzięki pracy w urzędzie miasta przez jakiś czas i możliwości "studiowania"archiwów po mieszkańcach przedwojennej  Głuszycy poznał trochę jej skarbów. To On nabił mi do głowy historie o zakopanych czołgach i armatach, o schowanych karabinach itp. itd., mówił o miejscach i ostrzegał. Wiele opowiadań okazało się 100% prawdą - potwierdzoną parę lat temu przez grupę "klin"  i akcję zorganizowaną przez Nich zwaną AKCJA ARMATA na stadionie miejskim.
Tak oto legendy przerodziły się w fakty, a ja zacząłem "biegać" po lesie i odkrywać lokalną historię.
      W następnych postach opiszę moje przygody poszukiwawcze poczynając od najbliższych okolic Głuszycy do coraz dalszych zakamarków lasu. Postaram się udokumentować słowa zdjęciami - może się okaże że wiele z tych miejsc uszło Waszej uwadze.
Darz Bór
"Akcja Armata"


poniedziałek, 15 lipca 2013

ten pierwszy...

       Ten pierwszy wpis,wybaczcie , że jest może trochę niedbały, chaotyczny ale tak to bywa na początku. Nigdy nie miałem problemu z opowiadaniem, przekazywaniem informacji i bajek, jednak pierwsze słowa na stronach otwartych szerszej rzeszy odbiorców zawsze powodują tremę. Przypuszczam, wiem na pewno, że z czasem publikowanie tu stanie się dla mnie płynnym słowotokiem i przyjemnością.
        Treść uwidoczniona na blogu jest po trochu realizacją marzeń i planów wczesnej młodości (bo młodzi cały czas jesteśmy),nigdy w całości niespełnionych.
Aktualnie i zawsze duchem jestem członkiem WGS-u Wałbrzyskiej Grupy Sztolniowej, której miałem zaszczyt być jednym z pierwszych postulatorów. RIESETRUPPE to taki mały wewnętrzny koleżeński twór WGS-u wymyślony i stworzony przez mego serdecznego przyjaciela Kubę - obecnie podróżnika za jeden grosz po świecie i mnie - oddział specjalny wydzielony w WGS-ie do zadań  wyłącznie w terenie "RIESE"...
         Tak oto dotarłem do sedna bloga - tematu Riese i mego spojrzenia na nie. Chęci sprostowania a bynajmniej obiektywnego ocenienia tego co możemy spotkać w terenie lub skonfrontowania legend wyrosłych na kanwie tajemniczych obiektów. Nie chce nikogo szykanować,udowadniać, że nie ma racji, opiszę co widziałem i widzę - sucho i bez ubarwień, pozwolę sobie na trochę prywaty w niektórych momentach, aby sprostować kłamliwe i bez jakiejkolwiek zgody używanie mojego nazwiska jak i moich dziadków w opowieściach i publikacjach internetowych niektórych badaczy, po prostu nie lubię jak ktoś mija się z prawdą, nawet nie potrafi dotrzeć do potomków ludzi na których powołuje się w swoich relacjach. To też wyjaśnię na moich stronach.
 A teraz pozdrawiam wszystkich i zachęcam do przeczytania tych paru słów, które pojawiać się będą co jakiś czas... 
Z zielonym pozdrowieniem DARZ BÓR "bormann'