Wrzucam u siebie bo kolega OKI jak zwykle trzeźwym OKI-em powraca do znanych tematów,
gorąco polecam:
pewien szkic
Witam. Blog na który zapraszam jest wypadkową mojej działalności w Górach Sowich i miłością do historii górnictwa Dolnego Śląska. Przedstawiam w nim tylko własne subiektywne spojrzenie na tajemnice Gór Sowich, poparte pieszymi wędrówkami, "kopaniem" oraz spuścizną jaką odziedziczyłem po rodzinie, mieszkającej na tym terenie wiele lat przed wybuchem wojny...
sobota, 3 maja 2014
Tajemnica Potoku Marcowego (Małego)
Przewrotnie napisałem tajemnica Marcowego Potoku Małego, bo cóż tam jest...
U wylotu jego dolinki a zarazem wpływu do Marcowego Dużego umiejscowiony był obóz MARZBACHTAL, z widocznymi do teraz pozostałościami szaletów (tureckich), jeszcze niedawno były koryta z piaskowca do mycia. Idąc główną drogą do góry mijamy skałę z wyrytym krzyżem i oznaczeniami, posterunek wartowniczy - lub punkt telekomunikacyjny, po prawej pozostałości - przypominające fundamenty pod kruszarkę i staw... Na górze po prawej majaczy główna droga - okalająca SOBOŃ i jego wejścia... wszystko to jest widoczne i znane...
Nie o tym jednak chciałem pisać... U wylotu dolinki Marcowego Małego , po środku dawnego obozu - idąc do góry po prawej stronie - wycina się mała dolinka (podmokła) wprost biegnąca na szczyt Sobonia, warto w nią zajrzeć, już po kilku krokach - wydaje się że i ona nie unikła ingerencji człowieka
w połowie jej długości - natrafiamy na warpę, po drodze potykamy się o kostki brukowe.
Powyżej warpy ukazuje się niby nic szczególnego - po prostu koryto strumienia: ale czy to strumień?
Koryto to jest dość regularne i szerokie około 1,5m - płaskie dno a zaczyna się małym urwiskiem...
Zapraszam do pospacerowania tą dolinką, ale na pewno nie po deszczu lub w mgle... a jak nic w niej nie znajdziemy - to na pewno będzie to skrót w drodze na Soboń...
DARZBÓR
U wylotu jego dolinki a zarazem wpływu do Marcowego Dużego umiejscowiony był obóz MARZBACHTAL, z widocznymi do teraz pozostałościami szaletów (tureckich), jeszcze niedawno były koryta z piaskowca do mycia. Idąc główną drogą do góry mijamy skałę z wyrytym krzyżem i oznaczeniami, posterunek wartowniczy - lub punkt telekomunikacyjny, po prawej pozostałości - przypominające fundamenty pod kruszarkę i staw... Na górze po prawej majaczy główna droga - okalająca SOBOŃ i jego wejścia... wszystko to jest widoczne i znane...
Nie o tym jednak chciałem pisać... U wylotu dolinki Marcowego Małego , po środku dawnego obozu - idąc do góry po prawej stronie - wycina się mała dolinka (podmokła) wprost biegnąca na szczyt Sobonia, warto w nią zajrzeć, już po kilku krokach - wydaje się że i ona nie unikła ingerencji człowieka
w połowie jej długości - natrafiamy na warpę, po drodze potykamy się o kostki brukowe.
Powyżej warpy ukazuje się niby nic szczególnego - po prostu koryto strumienia: ale czy to strumień?
Koryto to jest dość regularne i szerokie około 1,5m - płaskie dno a zaczyna się małym urwiskiem...
Zapraszam do pospacerowania tą dolinką, ale na pewno nie po deszczu lub w mgle... a jak nic w niej nie znajdziemy - to na pewno będzie to skrót w drodze na Soboń...
DARZBÓR
Chyba się starzeję... albo może łagodnieje...
Ostatni czas, ostatnie 3 miesiące - to chyba najbardziej intensywny czas w mojej przygodzie z Górami Sowimi. Moi "dobrzy" znajomi szydzą i śmieją się w duchu i za plecami ze mnie, że rozmieniłem się na drobne... Ale wiecie co - gwiżdże na to, bo to znaczy, że nadal jestem osobą, która zapadła w pamięć...
Wracając do tematu - ostatni czas to naprawdę czas wielkich zmian, a zarazem powrotu do korzeni,
"korzenie" same się upomniały o mnie i dzięki, że jesteście, szczególne podziękowania dla K2 i Palczaka, wiecie jak przywrócić wiarę w ludzi. Dzięki komercji, którą zrobiłem mogłem poznać nowych wspaniałych zapaleńców chcących poznać tajemnice Riese (jakie tam tajemnice- każde wytrawne oko znajdzie w terenie swój skarb), cieszyło mnie to i w duchu Im dziękuję, za to bo nie ma chyba nic bardziej budującego niż zapał i iskra w oczach tych ludzi - jak dostrzegają coś nowego dla Nich a dla mnie to była codzienność, dzięki tej komercji - zrozumiałem, że nie istotne są przepychanki i zazdrości, każdy z nas "poszukiwaczy" robi dobrą robotę i dzięki Wam zwykli "ciekawscy" mogą zasmakować tej tajemnicy i dzięki Wam teren naszych GS zapełnia się turystami ze wszystkich zakątków kraju i nie tylko i czy nie o to właśnie chodzi.
Czas chyba skończyć z Tajemnicą RIESE - bo prawda jest taka, że taką tajemnicę sami budujemy, między różnymi grupami działającymi w terenie, wszyscy niby "coś" wiedzą, wielu "znalazło" - podzielmy się tym - bo to chyba jest TAJEMNICA RIESE...
Dobrze, że spotyka się ludzi, dzięki którym otwierają się oczy i świat staje się piękniejszy...
Zachęcam wszystkich do poznania i odkrycia Swojego "RIESE"....
A co do wypraw, to ciekawa zabawa, oprowadzam znanymi wszystkim ścieżkami, a za każdym razem widzę coś nowego, pada nowe ciekawe pytanie, argument, pomysł - słuchajcie działa to niesamowicie jak katalizator - dzięki temu przyglądam się tematowi bliżej i zamiast siedzieć w domu - ruszam w góry aby kolejny raz przejść swoją udeptaną ścieżką, ale ze świeżym spojrzeniem i co? W lesie jakby jaśniej. Mobilizuje mnie to do szukania i konfrontowania tego co znajdę i uwierzcie - aby znaleźć nie trzeba wchodzić do sztolni lub szukać kolejnej nieodkopanej... to co jest przykryte stertą liści lub ściółką jest niejednokrotnie ciekawsze...
Pozdrawiam
Wracając do tematu - ostatni czas to naprawdę czas wielkich zmian, a zarazem powrotu do korzeni,
"korzenie" same się upomniały o mnie i dzięki, że jesteście, szczególne podziękowania dla K2 i Palczaka, wiecie jak przywrócić wiarę w ludzi. Dzięki komercji, którą zrobiłem mogłem poznać nowych wspaniałych zapaleńców chcących poznać tajemnice Riese (jakie tam tajemnice- każde wytrawne oko znajdzie w terenie swój skarb), cieszyło mnie to i w duchu Im dziękuję, za to bo nie ma chyba nic bardziej budującego niż zapał i iskra w oczach tych ludzi - jak dostrzegają coś nowego dla Nich a dla mnie to była codzienność, dzięki tej komercji - zrozumiałem, że nie istotne są przepychanki i zazdrości, każdy z nas "poszukiwaczy" robi dobrą robotę i dzięki Wam zwykli "ciekawscy" mogą zasmakować tej tajemnicy i dzięki Wam teren naszych GS zapełnia się turystami ze wszystkich zakątków kraju i nie tylko i czy nie o to właśnie chodzi.
Czas chyba skończyć z Tajemnicą RIESE - bo prawda jest taka, że taką tajemnicę sami budujemy, między różnymi grupami działającymi w terenie, wszyscy niby "coś" wiedzą, wielu "znalazło" - podzielmy się tym - bo to chyba jest TAJEMNICA RIESE...
Dobrze, że spotyka się ludzi, dzięki którym otwierają się oczy i świat staje się piękniejszy...
Zachęcam wszystkich do poznania i odkrycia Swojego "RIESE"....
A co do wypraw, to ciekawa zabawa, oprowadzam znanymi wszystkim ścieżkami, a za każdym razem widzę coś nowego, pada nowe ciekawe pytanie, argument, pomysł - słuchajcie działa to niesamowicie jak katalizator - dzięki temu przyglądam się tematowi bliżej i zamiast siedzieć w domu - ruszam w góry aby kolejny raz przejść swoją udeptaną ścieżką, ale ze świeżym spojrzeniem i co? W lesie jakby jaśniej. Mobilizuje mnie to do szukania i konfrontowania tego co znajdę i uwierzcie - aby znaleźć nie trzeba wchodzić do sztolni lub szukać kolejnej nieodkopanej... to co jest przykryte stertą liści lub ściółką jest niejednokrotnie ciekawsze...
Pozdrawiam
Subskrybuj:
Posty (Atom)